Rozkładam płat sadła, okrawam go do ładnego prostokąta, ewentualne nazbyt okrwawione kawałki usuwam na bok (wykorzystuje do smażenia), okrawki zostawiam na razie, rozkładam na płacie posiekany czosnek i przyprawy, konfiguracja dowolna, ale najlepiej zioła i / lub papryka. Przykładowo kiedy robię nie zawijaną słoninkę to okładam całość różnymi korzeniami w ilościach sporych (goździki, nasiona kolendry, kminek, ziele angielskie, pieprz w całości etc.), które przed spożyciem zeskrobuje, tutaj przyprawy zostają w produkcie także trzeba uważać z ilością i ewentualne korzenie dawać drobno utłuczone Do tego oczywiście sporo soli na całość. Dalej okrawki kładę na jednym z końców, wgniatam pięścią i zwijam całość ciasno, cały czas ugniatając, krawędzie krótsze zawijam na zakładkę do środka jeśli to możliwe. Ciasno wiąże sznurkiem obsypuje solą z wierzchu i do lodówki, a teraz konkretnie to na chłodne poddasze
Codziennie odlewam płyny jakie puści i ew osuszam, dodając trochę soli – sadło podobnie jak słoninka nie wciągnie jej i tak w nadmiarze, zawsze jest w sam raz. To ze zdjęcia ma 1,5 tygodnia i potrzebuje jeszcze z 2,5 ale już nie jest ciągnące, już nabrało kształtu co widać po plasterku, rozpływa się w ustach – ale oczywiście czas gra na naszą korzyść W przypadku mniejszych płatów ugniatam je równolegle, wale piąchą i dopiero zwijam
Na trzecim zdjęciu są też podobnie zwinięte płaty cienkiej słoniny – u mnie kosztuje grosze (gruba już sporo więcej) i w ten sposób ją ‘uszlachetniam’ bo normalnie słonina o grubości 1 cm to żenada, a rolada wychodzi super
Przepis Adriana Flint